Asset Publisher Asset Publisher

Święty Gaj

Przyroda była dla Słowian zawsze bardzo ważna. Czuli się jej integralną częścią i „czyniąc ją sobie poddaną” nie zniewalali jej. Zdawali bowiem sobie sprawę z siły jej wielorakiego oddziaływania. Nie tylko wszak żywiła i chroniła człowieka, ale również przemożnie wpływała na jego duchowość. Stąd świątyniami naszych przodków często stawały się wyodrębnione, niejednokrotnie znaczne, obszary leśne. Nierzadko było to zaledwie kilka starych lip czy wiekowych dębów. Tak wybrany, według uświeconych tradycją plemienną zasad, teren nazywano „świętym gajem”. Obowiązywały tam rygorystyczne zakazy: między innymi wchodzenia bez potrzeby, hałasowania, a nawet głośnego rozmawiania.

Drzewa rosnące w świętym gaju otoczone były szczególna ochroną. Pod srogą, nieuniknioną karą, nie wolno było ich wycinać. Przeżywszy swój czas zwalały się zatem i w naturalny sposób ulegały rozkładowi.
Szczególną czcią darzono dęby i lipy, w niektórych regionach również sosny i świerki. Uważając je za swoistych łączników między Ziemią i Niebem, przypisywano im ogromną moc, nierzadko oddając wręcz boską cześć.
Wyjątkową estymą cieszyły się pierwotne puszcze, gdzie przemijalność zdawała się przegrywać z, bezskutecznie poszukiwaną przez człowieka, nieśmiertelnością.
Echo owych emocjonalnych poglądów zdaje się dziś bardzo pragmatycznie  materializować w instytucjach parków narodowych i pomników przyrody.
U Słowian swoisty kult drzew miał nie tylko podłoże religijne. Był również hołdem wobec niezwykłego wzorca wewnętrznej harmonii natury i dziękczynieniem za wielorakie pożytki.
Na prasłowiańskich miejscach świętych, w czasach nowożytnych, często wznoszono kościoły, cerkwie, klasztory, stawiano również kapliczki i krzyże. Pozostające zaś w otoczeniu drzewa w dalszym ciągu uchodziły w oczach ludzi jako swoiście święte.
Przemierzając Podlasie nie sposób nie zauważyć przydrożnych, często zagubionych pośród leśnych ostępów: kapliczek i krzyży, świątków i desek wotywnych - tych niepowtarzalnych emanacji modlitw, pragnień i dziękczynień, wydobytych z drewna, kamieni lub metalu.
Czy jednak na pewno nie sposób? Czy pędzący e-świat  nie pozbawia nas zdolności postrzegania otaczającego świata?
Spoglądając na główny atrybut chrześcijaństwa – krzyż – nie zdajemy sobie sprawy, że mamy doczynienia z jednym z najstarszych symboli ludzkości, związanego zwykle z określoną formą kultu. Najczęściej dotyczyło to sił przyrody.
W XVII w p.n.e. w Babilonie i Asyrii łączono go z bogiem – słońcem. W starożytnej Grecji był znakiem Dionizosa, a rzymski władca Juliusz Cezar umieścił go na monecie ze swoją podobizną. Także Słowianie i narody germańskie na wiele lat przed chrześcijaństwem przypisywali krzyżowi siłę sprawczą, zapewniającą szczęście, powodzenie i łaskawość bogów. Analogicznie jak inne ludy, nasi przodkowie wiązali ten symbol z siłami przyrody i równowagą wszechświata.
Powszechnym wyróżnikiem chrześcijaństwa stał się krzyż dopiero wówczas, gdy uzyskało ono status religii państwowej. Z czasem, na przestrzeni wieków powstało ponad 400 rodzajów krzyży. W kościele katolickim i prawosławnym forma ta otaczana jest szczególnie nabożną czcią. Ze względu na intencje wyróżniane są krzyże: cmentarne, wspomożeniowe, pokutne i dziękczynne. Niezwykłe są te  porozrzucane pośród pól i lasów Podlasia. Emanują jakimś dojmującym smutkiem połączonym z bolesną, cichą nadzieją bez której ludzkie życie nie miałoby sensu. Wiele z nich, pochylonych brzemieniem lat, butwiejących, zdaje się, jak stary człowiek więdnąć i kruszyć się, by w końcu popaść w zapomnienie.

Nie mniej istotnym wyrazem niewerbalnej komunikacji religijnej są kapliczki. Etymologia nazwy tego tak typowego w pejzażu polskim obiektu sakralnego wywodzi się z Zachodu. A konkretnie pochodzi od nazwy pomieszczenia (cappa – capella), w którym miano przechowywać płaszcz św. Marcina, biskupa z Tours.

Forma podlaskich kapliczek bez wątpienia wyrosła z kultu chrześcijańskiego, nierzadko jednak można doszukać się w niej echa dawnych, pogańskich, sakralnych rozwiązań architektonicznych. Nie podlega bowiem dyskusji, że ich kształt „powołała do życia fantazja twórcza artystów ludowych, czerpiąca od wielu wieków z czterech źródeł:  tradycji architektury rodzimej, propagowanej przez kościół kultury antycznej przystosowanej do potrzeb rodzimych, ze stylów historycznych, z dorobku poprzedników - artystów bezimiennych". („Kapliczki i krzyże przydrożne w Polsce" Tadeusz Seweryn).
Mimo wielkiej różnorodności te quasi chramy, można z grubsza podzielić na murowane i drewniane. Szczególnie interesujące są te drugie, które bywają nadrzewne, słupowe i naziemne.
Krzyże i kapliczki tak wrosły w wiejski pejzaż, że rzadko kto docieka przyczyn ich powstania. Są praktycznie „od zawsze" nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości. Stawiano je lub wznoszono najczęściej na skrzyżowaniach dróg, na wejściu do miast czy wsi, w miejscach mordu lub samobójstwa, w siedlisku złych sił, czy też tam, gdzie spalono czarownika, dla upamiętnienia znalezienia nieochrzczonego dziecka lub fragmentu szkieletu człowieka, na mogiłach ludzi pochowanych w polu lub w lesie. Były zwykle pokłosiem niebywałych emocji, rodzajem wdzięczności za łaskę, za wyleczenie z choroby, uchronienie od pomoru, głodu i wszelakich klęsk, czy też w pokucie za wielkie grzechy. Te proste obiekty sakralne zawsze stanowiły materialny wyraz modlitwy i głębokiej wiary. Wędrując po niezrównanie pięknej, bogatej przyrodą i przyjaznymi tubylcami, ziemi Podlasia, nie można - nie wolno przechodzić obojętnie obok tych miejsc -  stygmatyzowanych ludzkim cierpieniem, wiarą, nadzieją i miłością. Tworząc swoisty „święty gaj", który świętości nie zawdzięcza drzewom, chociaż są wspaniałe, ale zgromadzonym na niewielkim skrawku Puszczy Knyszyńskiej, replikom charakterystycznych dla Podlasia krzyży, kapliczek i desek wotywnych liczymy na Państwa uwagę, szczyptę refleksji i pragnienie samodzielnego odkrywania piękna pogranicza.